Pozwoliłam sobie zamieścić artykuł ze strony z opisem wielu rośłin, a informacje są niezwykle interesujące:
http://www.asatru.pl/rosliny2.html
- Mandragora (Mandragora officinarum)
Mandragora - i jej korzeń przypominający kształtem postać człowieka, pobudzała wyobraźnię ludzi od wieków. Ma wiele nazw, znana jest praktycznie na całym świecie a o jej właściwościach krąży masa legend.
Mag Agrippa z Nettesheimu tak opisuje ją w swoich Dziełach Magicznych: "Cudowne i wręcz niewiarygodne jest to, co pierwszy czcigodny historyk Josephus opowiada o korzeniu rośliny [mandragory]... że mianowicie ma kolor ognistoczerwony i w noc roztacza blask, ale jest trudny do zdobycia, ponieważ umyka rękom i oczom chwytającego a nie opiera się dłużej, jeśli zostanie zroszony uryną miesiączkującej kobiety. Ale i w ten sposób wyrywany korzeń jest niebezpieczny, ponieważ przynosi śmierć człowiekowi, który go wyciąga, jeśli nie chroni go amulet z takiego samego korzenia. Dlatego też Ci, którzy takich amuletów nie mają, rozkopują ziemię dookoła, przywiązują sznurem psa do korzenia i natychmiast się oddalają. Pies, który ze wszystkich sił stara się uwolnić, wyrywa korzeń i ginie zamiast pana. Teraz każdy bez obawy może wsiąść korzeń do ręki".
Później doszła jeszcze legenda o wisielcu. A jej korzenie prawdopodobnie tkwią w starogermańskiej tradycji. Jak powiedział Tacyt, kobiety, które widziały przeszłość i przyszłość, nazywana alraunami albo alrunami. Alruna znaczy - znająca runy, znająca tajemnicę. Wg mitologii - tajemnicę run posiadł Odyn wisząc na drzewie - runy były więc tajemnicą wisielca. A wieszanie było wówczas szeroko stosowaną formą egzekucji.
Nie uszło wówczas niczyjej uwadze, że powieszony w ostatniej chwili swego życia przeżywał "ostatnie odejście" - ejakulację**. To nasienie, otrzymane nie za pośrednictwem aktu płciowego, miało czarodziejską moc. Wierzono, że jeśli spadnie na matkę ziemię - to ją zapłodni. A wówczas wyrasta korzeń o szczególnej mocy. Ten korzeń miał być ponoć najpotężnieszym afrodyzjakiem i amuletem.
Na początku ery nowożytnej stała się rośliną czarownic i ważnym składnikiem ich maści. Maścią tą, wg wierzeń ludowych, czarownice miały sobie smarować błonę śluzową sromu i odbyt a po takich zabiegach - odlatywać na sabat. Wiadomości o doświadczeniach z maścią czarownic są skąpe, jednak z tych niewielu przekazów, które istnieją, wynika iż maść ta wywołuje oszołomienie o zabarwieniu erotycznym. Maści czarownic zawierały poza mandragorą jeszcze: opium, haszysz, betel, muchę hiszpańską, cykutę, czasem wilczą jagodę, bieluń dziędzierzawą i lulka.
Być może zniekształcone przez chrześcijaństwo dane o maściach czarownic, przeżyciach związanych z lotem i orgiach należałoby interpretować jako pozostałości pogańskiego kultu płodności. A może prześladowane i palone na początku ery nowożytnej czarownice były ostatnimi alraunami, ostatnimi kobietami, które znały "tajemnice"?
** nie potwierdzone przez współczesną medycynę sądową
Witam serdecznie wszystkich moich Gości! Zamierzam mieć w blogu własne przemyślenia o życiu,relacjach międzyludzkich,porady w zakresie psychologii i medycyny naturalnej. Będę również zamieszczać ciekawe posty z innych blogów,które warto przeczytać. Tematem głównym jest RAK oraz inne choroby trudne (SM,Parkinson,Cukrzyca,Astma, Alergia,Łuszczyca,itp) Medycyna naturalna często jest postrzegana jako czary,znachorstwo,"szamanizm".Zapraszam po wiedzę o skutecznym leczeniu.
Mam maść z mandragory i muszę przyznać, że świetnie likwiduje ból w kręgosłupie czy stawach.
OdpowiedzUsuń